Kto wie, kim był i kim jest ten krótko żyjący Portugalczyk. 1888-1935 to krótkie życie i jak widać już dość odległe w czasie. A jest uznawany za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku. I był niezwykle płodny skoro pozostawił do wydania prawie 27 tysięcy stron. Statystyki wystarczy. Niezwykłe jest to, że dotarłem do niego na chybił trafił na najniższej bibliotecznej półce, gdzie nikt z bólem kręgosłupa nie powinien sięgnąć. A jednak, ani oko ani mój nos nie zawiódł i pozwolił nadrobić zaniechanie w literackiej edukacji. To mówię szczególnie nauczycielom.

Przede wszystkim wpłynąłem na szerokie wody jego „Księgi niepokoju napisanej przez Bernarda Soaresa"*. B. Soares to jeden z licznych (ok.70) heteronimów Fernanda Pessoa. Można sądzić, że taki zabieg pozwolił mu tworzyć dzieła odmienne stylowo a nawet sprzeczne z systemem poglądów „właściwego" autora. Użyłem cudzysłowu, bowiem można też przyjąć, że autor rzeczywisty ma prawo posiadać niespójną osobowość, ulegać potrzebie różnorodnego postrzegania świata, dawać świadectwo rzeczywistości nieprzystającej do jakiekolwiek wiedzy lub przyjętej i obowiązującej w określonej społeczności. To prawo indywidualności i artysty.

W „Księdze niepokoju" Soares a faktycznie Pessoa w licznych krótkich i nieco dłuższych rozprawkach dokonuje skrupulatnej analizy siebie samego, własnego stanu odczuwania, widzenia i oceny rzeczywistości, stosunku do świata i innych ludzi znanych i nieznanych. To wielkie pogodzenie z życiem i rzeczywistością takie jakie są, a nie jakie mogłyby być. Soares narrator jest samotnym mężczyzną w niewielkim lizbońskim mieszkanku, regularnym bywalcem niewielkiej jadłodajni na półpiętrze, skromnym urzędnikiem na nieeksponowanym stanowisku w niewielkim biurze przy ulicy Złotników. Facet zwyczajny. Zwyczajny jak ja czytelnik po 100 latach, w innym mieście, nie kawaler uwikłany w życie rodzinne i trud zdobywania chleba. Też marzyciel, też pisarz."Czy ja wiem jaka jest różnica między drzewem a marzeniem? Drzewa mogę dotknąć, a marzenia mam." (s.93).

Pisarz, którego skala przeżyć wewnętrznych jest nieporównanie rozleglejsza niż ustalone ramy życia, powtarzające się schematy dni i nocy. „Życie jest dla nas tym, co sobie o nim wyobrażamy. Dla wieśniaka, dla którego pole jest wszystkim, owo pole jest cesarstwem. Dla Cezara, któremu nie wystarcza jego imperium, to imperium jest tylko polem. Biedak posiada imperium; wielki człowiek posiada pole." (s. 69).
„Iloma Cezarami byłem tutaj, na ulicy Złotników. A cesarze, jakimi byłem, jeszcze żyją w mojej wyobraźni (...)" (s. 70).

W tych kilku cytatach wyraża się istota myśli Pessoa. Konsekwentnie porusza się w świecie widzianym tak jak go sobie ustala. „Pusta ulica nie jest ulicą, którą nikt nie idzie, ale taką ulicą, którą ci, co ją przemierzają, idą, jakby była pusta." (s. 157).
I poniosło mnie, znalazłem w „Księdze niepokoju" także siebie. Rozumiałem Soaresa stworzonego przez Pessoę bardzo dobrze. Mogłem przy tej lekturze penetrować siebie samego, fajne słowo, prawda, penetrować. W ciągu kilku dni napisałem19 sążnistych „Listów do siebie". Jakąż to siłą inspiracji była lektura „Księgi niepokoju", że zdołałem wyspowiadać się przed sobą samym, dokonać analizy życia, poglądów i uczuć. Jeśli nie wydarzy się nic, co pokrzyżować by mogło moje plany – wydam te listy. Warto czasem przypadkiem sięgnąć tak nisko jak mnie się to udało w mokotowskiej bibliotece.

W następnej części zajmę się innym zbiorem Fernando Pessoa: „Poezje zebrane Alberta Caeiro"**. A. Caeiro to inny heteronim, którego twórczość mogłem poznać dzięki Wydawnictwu Czuły Barbarzyńca PRESS. Zanim to jednak nastąpi przytoczę jeszcze jeden cytat z „Księgi niepokoju", który będzie – jak sądzę – znakomitym zwieńczeniem mojego bądź co bądź peanu na temat Pessoa. Czynię jednak w tym miejscu zastrzeżenie, że nie we wszystkim podzielam jego koncepcję postrzegania rzeczywistości i człowieka, zwłaszcza jego jako Caeiro. To oznaczałoby potrzebę odłożenia pióra, a mówiąc bardziej współcześnie – odstąpienia od klawiatury.

„Jedni rządzą światem, inni są światem. Między milionerem amerykańskim, posiadającym dobra w Anglii czy Szwajcarii, a przywódcą socjalistycznym w wiosce nie istnieje różnica jakości, lecz tylko różnica ilości majątku. Poniżej jesteśmy my, bezkształtni, pogmatwany dramaturg Wiliam Shakespeare, nauczyciel John Milton, włóczęga Dante Alighieri, chłopiec na posyłki, który mi wczoraj zaniósł list na pocztę, czy fryzjer, który opowiada mi anegdoty, kelner, który właśnie okazał mi przyjaźń, życząc mi polepszenia, bo zobaczył, że nie wypiłem zwykłej porcji wina." (s. 62).

____________________________
* Wybór, przekład i posłowie Janina Z Klawe, Czytelnik, Warszawa 1995
** Opracowanie i przekład Wojciech Charchalis.