Dorota Nejman

Chciałabym zacząć od dość paradoksalnego porównania ... Jeden z czołowych wizjonerów nowego, wspaniałego rzekomo świata, na pytanie: „od czego zacząć zmiany na lepsze?” , miał sarkastycznie wykrzyknąć: „instytucje, głupcze, instytucje”, mając oczywiście na myśli to, że w pierwszym kroku trzeba przekształcać właśnie instytucje społeczne jako niezbędne filary zmian. Bo to tu tkwią realne potencje do dokonywania wszelkich rewolucji. Być może ... Oczywiście chciałoby się tu zapytać: co dalej? Co ze sferą wartości?

Kiedy miałam po raz pierwszy – z racji swoich obowiązków nauczycielskich – do czynienia z książką Bogusława Jasińskiego „Leksykon filozofów współczesnych”, pracą zbyt obszerną by przebrnąć ją jednym tchem, to pierwsze wrażenie, któremu już po pobieżnej lekturze się poddałam, i które nota bene nie opuszczało mnie i później, było swoiste zaproszenie autora do współ-myślenia bynajmniej nie tylko na temat filozofii, ale generalnie o świecie nas otaczającym. Innymi słowy to tak, jakby na pytanie wyżej postawione, autor odpowiadał: „myśl, myśl po swojemu, głupcze, i nie daj się zadowolić gotowymi receptami na dobro, piękno i szczęście, które inni ci serwują”. Może rzeczywiście od tego trzeba zacząć?
W takim swoistym zaproszeniu do lektury nie byłoby może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że książka o której tu mówię jest ni mniej ni więcej jak tylko solidnym opracowaniem dziejów filozofii najnowszej – tak pomyślane „dzieła” rzadko kiedy prowokują do myślenia samodzielnego, albowiem nad refleksyjność przedkładają „obiektywny” wykład, który przecież z definicji jest niemożliwy. I Jasiński zdaje się z tego świetnie zdawać sprawę, więc nie kokietuje czytelnika, że pisze ściśle obiektywną historię filozofii najnowszej. Przeciwnie, nie stroni od własnych ocen i przedstawiania własnych preferencji, aczkolwiek dba również o dydaktyczny walor swego tekstu. Bo z tej książki rzeczywiście można filozofii dwudziestego wieku się nauczyć! I to połączenie obu tych tendencji jest niewątpliwie pierwszą wyraźną zaletą tej obszernej pracy.
Generalnie cała książka jest dość przemyślnie skomponowana. A mianowicie autor prowadzi czytelnika przez historię filozofii dwudziestego wieku, ale nie analizując poszczególne kierunki, których przesłanki wyodrębniania zawsze są dyskusyjne, tylko prezentując sylwetki konkretnych filozofów. I ten pomysł sprawdza się, albowiem mamy tu same wielkie nazwiska: Husserla, Heideggera, Szestowa, Sartre a, Marcela, Simmla, Habermasa, Riceuera – a bez nich naprawdę trudno sobie wyobrazić intelektualny bagaż dzisiejszego inteligenta. Ale zasługą Jasińskiego jest i to, że dla myśli Zachodu przywrócił znaczenie takich myślicieli jak Gandhi, Maharishi, czy też odkryty przez niego rzeczywiście wielki Sri Aurobindo Ghosh, twórca jogi integralnej. Lekturze sprzyja także przejrzysty układ treści wyraźnie wyodrębniający przy każdym omawianym filozofie jego biografię intelektualną, referat jego poglądów i zawsze trafny i oszczędny komentarz. To niewątpliwie wielka zaleta dydaktyczna omawianej książki i powinna być doceniona przez czytelnika.
Wspomniałam przed chwilą o owym zaproszeniu do myślenia, które swą książką autor składa czytelnikowi. To wszak ma sens, kiedy naprawdę jest o czym myśleć. Innymi słowy musimy uwierzyć Jasińskiemu, że wykład swój prowadzi rzetelnie. A jest przecież autorem już względnie znanym. To właśnie za tą jego kompetencją niewątpliwie przemawia fakt, iż do tej pory opublikował kilkanaście książek z zakresu filozofii systematycznej oraz ponad 140 rozpraw i artykułów naukowych – prawdopodobnie zatem wie, o czym mówi. Choć nieraz trudno podzielać jego najbardziej nowatorskie pomysły, jak chociażby ten z zarysem koncepcji tzw. ethosofii, który został wyłożony w „Tezach o ethosofii” (swego czasu dyskutowany na łamach „Studiów Filozoficznych”), to nie sposób odmówić autorowi pasji i dociekliwości badacza. Z tego punktu widzenia omawiany tu „Leksykon filozofów współczesnych” wydaje się być dla autora swoistą lekcją, którą pracowicie odrabia na okoliczność uświadomienia sobie swojej własnej postawy teoretycznej. Czas zapewne pokaże, czy Jasińskiemu uda się przekonać czytelników do swojej ethosofii. Póki co otrzymaliśmy całkowicie oryginalne opracowanie najnowszej historii filozofii – i to nie ulega wątpliwości. Osobiście – na co szczególnie zwracam w tym miejscu uwagę – dostrzegam także znaczne walory dydaktyczne tej pracy – jako taka może być polecana zarówno dla studenta i ucznia, jak i przeciętnego inteligenta, dla każdego kto pragnie myśleć na własny rachunek, przyglądając się przy okazji temu, jak swoje myślenie kształtowali inni, chcąc zrozumieć świat, w którym żyją.
Dość paradoksalne jest samo zakończenie „Leksykonu ...” Oto bowiem autor-filozof w swej „Glosie do filozofii współczesnej” sceptycznie wypowiada się co do perspektyw rozwoju swej dyscypliny: „Przestaliśmy doświadczać istnienia – obcujemy tylko z jego pojęciowym ujęciem. Spory filozoficzne rozgrywają się w sferze słów – to metafizyczny rys istnienia ... Obraz świata, jaki daje nam filozofia, nie jest rejestracją porządku realnego, ale efektem długiego procesu samopotwierdzania się gatunku ludzkiego – efektem przystosowania się człowieka do siebie samego... Z życia wyeliminowana została tajemnica istnienia. Omija się w ten sposób trud ciągłego tłumaczenia świata dookolnego na nowo. Taka jest rzeczywista funkcja filozofii” (str. 476-477). Czym się zatem kończy wyprawa przez historię filozofii dwudziestego wieku? Jaką bramę tym razem otwieramy? Obawiam się, że na pytania te szukać trzeba będzie odpowiedzi jeszcze długo.

__________________________

Bogusław Jasiński „Leksykon filozofów współczesnych”, Warszawa 2009