Grzegorz Trochimczuk: Dopóki nie umarłem

Bardzo chcę Ci coś przekazać w sprawie poematu, którym mnie sowicie obdarowałeś.
Dzięki tak wielkie, jak piękna to książka.
Nie wiem, czy będę umiał znaleźć potrzebne wyrazy.
To, dla mnie, najsampierw, bardzo mądre i potrzebne słowa.
Potrzebne, bo umiały mnie zmusić do zastanowienia się – nad sobą.
Są w poemacie słowa trudne – przenośnie sięgające lądów mi nieznanych. Ale jest w tych słowach moc przyciągania. Dociekam znaczenia.

Być może czasem znajduję jakiś swój równoległy sens? Może to jest ta właśnie sprawcza moc sztuki, która widzasłuchaczaczytelnika zaprasza do współtworzenia?
Gdyby tak było, znaczyłoby, że i na mnie padł promyk, okruch, kropla...
Jest też poemat piękny.
Ma piękną budowę. Ma piękną metaforykę.
A przede wszystkim ma ten osobisty, niepowtarzalny żar.
Bierze za bebechy.
Wziął mnie za bebechy.
Myślę, że długo będzie mnie brał za bebechy.
Bądź zdrów, Drogi Przyjacielu!